sobota, 29 marca 2014

Rozdział III - Niespodziewane Zachowanie




       Po dłuższej chwili ocknęłam się. Przecierając twarz odruchowo ręką. Czułam się senna i bardzo głodna. Podniosłam się ostrożnie i chciałam już wstać gdy nagle podleciał do mnie ciemno włosy chłopak z herbatą, który za wszelką cenę nie pozwolił mi wstać. Położył napój na stoliczku obok, prosząc abym położyła się z powrotem. Nie zamierzałam się przeciwstawiać dlatego grzecznie położyłam się i zapytałam :

- Co się stało?

- Zemdlałaś

- Kiedy to było? – zapytałam ponownie.

- Przed chwilą, jakieś piętnaście minut temu, pamiętasz coś?

- Jakoś nie za bardzo. Wiem tylko, że szukałam zmiotki i szufelki dla Ciebie, a dalej już nic nie pamiętam – powiedziałam zamyślona.

- Wazon, a no właśnie. Cały czas leży na podłodze nie sprzątnąłem go, a miałem taki zamiar lecz byłem zbyt zajęty Tobą. – Uśmiechnął się.

- Mną?

- Tak, Tobą. Zmieniłem Twój bandaż ponownie na dłoni i zrobiłem 
Ci zimne okłady na głowę. Byłaś bardzo rozpalona przez coś.

- Raczej przez kogoś… – poprawiając go, zaśmiałam się cichutko.

- Ale widzę, że poczucie humoru Ci dopisuje, więc nie jest z Tobą jeszcze aż tak źle – klepnął mnie dla żartów w kolano.

- J-ja na-prawdę nic nie pamiętam. Mam pustkę w głowie. – Zająkałam się, zmieniając szybko temat.

- Nie przejmuj się. Będzie dobrze, obiecuję. Zaraz przyjedzie pogotowie i Cię zbada – Dodał.

- Pogotowie?! Ale po co, przecież nic mi nie jest! – podniosłam ton.

- Nic Ci nie jest, a zęby byś rozwaliła o podłogę mdlejąc … - zaśmiał się.

- Bardzo śmieszne – odpowiedziałam ironicznie.

- Spokojnie, rozumiem, że możesz się bać, ale jestem z Tobą – pocieszył mnie.

     To fakt nie lubię lekarzy, szpitalu ani nic co związane z medycyną. Mam do tego ogromna słabość i sama nazwa pogotowia wzbudza we mnie niepokój.

- Napij się herbaty z melisą zaparzyłem specjalnie dla Ciebie – powiedział podając mi niebieski kubek.

- Steve… chciałam Ci podziękować, za pomoc i to, że tu jesteś. Ale skąd się wziąłeś w moim domu? – Zapytałam.

- Jeszcze przed chwilą pamiętałaś, że niosłaś mi przyrządy do sprzątnięcia wazonu, a teraz nie pamiętasz jak wpuściłaś mnie do domu? – Zdziwiony złapał się za tył głowy aby się podrapać.

- Wpuściłam?

- Przyszedłem po Ciebie tak jak obiecałem, mieliśmy iść do mnie na grilla. Na pewno dobrze się czujesz?

- Chyba tak tylko głowa mnie boli.

- Zrobię Ci nowy okład i opowiem Ci o tym grillu.

- Grilla…  Grilla noo tak faktycznie pamiętam, zapraszałeś mnie dzisiaj rano, ale i tak nie pamiętam, żebyś po mnie przychodził – Skrzywiłam usta.

- To ja zrobię Ci ten okład lepiej, poczekaj zaraz wymienię wodę.

- Nie, nie trzeba wszystko w porządku naprawdę, dziękuję.

- Nie byłbym tego taki pewny.


      Steve wstał i miał już zamiar pójść po świeżą wodę do łazienki gdy nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Było to pogotowie, które wbiegło gdy tylko chłopak otworzył im drzwi. Obaczyli mnie ze wszystkich stron i zaczęli zadawać mi ogromną ilość pytań, które i tak wiele razy się powtarzały, ale przymknęłam na to oko i odpowiadałam dalej udając, że tego nie zauważyłam. Lekarze uznali, że muszą mnie wziąć na jeden dzień do szpitala na badania, aby sprawdzić czy na pewno ze mną jest wszystko w porządku. 
      Jeden z lekarzy chwile rozmawiał z Steve’m. Wziął od niego wszelakie informacje jakie potrzebował. Po czym gdy tylko się dowiedział, że przecięłam się odłamkiem wazonu pokrytym jakimś prochem stwierdził, że trzeba wezwać specjalistów aby zorientowali się co to dokładnie jest skoro ani Steve ani ja nie mieliśmy pojęcia. Może być to przyczyna mojego zemdlenia. Karetka wzięła mnie do szpitala, a chłopak czekał na przyjazd specjalistów i moich rodziców aby wszystko im wytłumaczyć.

- Spokojnie Jess będzie dobrze, jestem z Tobą – powiedział cicho do siebie, a następnie zamykając drzwi za lekarzami usiadł załamany na sofie.
      Chłopak nie mógł usiedzieć na miejscu dlatego zaczął szwendać się po salonie i kuchni w te i nazad.  Podczas swojej bezsensownej wędrówki zauważył jakiś numer telefonu przypięty magnesikiem do lodówki. Był to kontakt do rodziców Jess. Natychmiast postanowił do nich zadzwonić ze swojego telefonu, ponieważ nie widział jak długo będzie musiał na nich czekać. O dziwo dodzwonił się za pierwszym razem.
Chłopak trochę nieśmiało przywitał się :

- Dzień, dobry nazywam się Steve Laster, jestem kolegą Państwa córki, a zarazem sąsiadem.

- Witam. – Odpowiedział, gruby męski głos, po drugiej stronie słuchawki. – O co chodzi ? – dodał mężczyzna po chwili.

- Chciałem powiedzieć iż Pana córka właśnie zabrała karetka do szpitala i …

- Przepraszam ale nie mam czasu na zabawy mam bardzo dużo spraw do załatwienia – Przerwał mu.

- Ale… - chciał dokończyć Steve.

- Proszę zadzwonić, jutro, a będę dla Pana dyspozycji. Do usłyszenia. – Przerwał ponownie i szybko rozłączył się nawet nie czekając na jakąkolwiek odpowiedzieć.

- Do widzenia… – Odpowiedział cicho chłopak, do głuchej już słuchawki.

     Steve był zdumiony ponieważ, nie spodziewał się takiej reakcji. Usiadł na sofie i powoli analizował sytuację. Długo rozmyślał co się stało, ale nie mogło dojść do niego zachowanie tego człowieka. Był w obłędzie i furii, która plątała jeszcze bardziej jego myśli.
      Chłopak rozumiał fakt, że każdy może mieć zły dzień, ale nie rozumiał tego, jak można zachować się w tak lekceważący sposób. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że ojciec nie interesuje się losami własnej córki, w szczególności kiedy los nie był szczęśliwą dolą. Może pomyślał, że to jakiś dowcip, ale Steve’owi nawet przez myśl nie przyszła taka opcja. Cały czas obrzucał mężczyznę wyrzutami i cały czas starał się zrozumieć jego podejście, jednak bez skutku.
      W końcu wycieńczony całą nienormalna dla niego sprawą wstał i poszedł do łazienki obmyć twarz wodą dla rozluźnienia. Szukając ręcznika w łazience, zajrzał do jakiejś szafki. Nie chcący zrzucił kosmetyczkę, z której wysypały się woreczki z tabletkami, a w niektórych z proszkiem w środku. Chłopak zdziwił się i zbierając z ziemi rozsypaną zawartość kosmetyczki usłyszał dzwonek do drzwi. Wziął ze sobą wszystko i poszedł otworzyć. W drzwiach stali specjaliści na których czekał wraz z policja, którą również wpuścił do środka. Opowiedział, całą zaistniałą sytuację, a na koniec przekazał im dodatkowo kosmetyczkę, którą znalazł w łazience. Policja wzięła od chłopaka podręczną torebeczkę, a specjaliści, zabrali próbki z ziemi gdzie rozbił się wazon razem z białym proszkiem. Po całej akcji, gdy wszyscy opuścili dom zaczął padać deszcz. Steve nie zważając na pogodę najmniejszej uwagi postanowił przewietrzyć się. 

    

-----------------------------------------------------------------------------------

Hey Moi Drodzy!
Czy podoba się Wam kolejny rozdział?
Jeżeli tylko chcesz podzielić się wrażeniami możesz wyraź
 swoje odczucia zostawiając komentarz pod rozdziałem.

-----------------------------------------------------------------------------------



-----------------------------------------------------------------------------------



-----------------------------------------------------------------------------------


1 komentarz:

Bądź kulturalny używając stosownego słownictwa.
Proszę o szczerość, lecz krytyka bez uzasadnienia nie ma sensu i będzie uznanawana jako spam.
Dziękuję za komentarze, każdy z nich jest dla mnie bardzo ważny.